piątek, 19 czerwca 2015

Szukajcie mnie pod innym adresem!

Moi mili, moje kochane <3

Nadszedł ten moment, w którym uznałam, że w życiu trzeba iść dalej, rozwijać się i podążać za swoimi marzeniami. Porzuciłam tego bloga. Mimo, że wiele z Was zaglądało tu od czasu do czasu, uznałam, że kosmetykovo to już nie dla mnie, to za mało a przecież potrafię i mogę więcej..

Skończylam studia, zaczynam nowy rozdział życia, więc postanowiłam zmienić wiele, także w sferze blogowej. Jednak nie smućcie się kochani, jestem z Wami :)

Pisząc to, nie rzucam słów na wiatr. Jeżeli nadal jesteście ciekawi moich opinii na temat kosmetyków i innych (poszerzyłam swoją działalność) zapraszam na mojego nowego bloga:


Nie zabraknie wam recenzji kosmetyków, swatchy, lifestylu i ciekawych inspiracji ;) Zachęcam do odwiedzania i śledzenia na portalach społecznościowych, do których odnośniki znajdziecie na nowym blogu ;)

Do zobaczenia w nowej, lepszej wersji :) 

czwartek, 27 marca 2014

Balea Exotic Shower, czyli INNY żel pod prysznic + Blog zmienił się na wiosnę :)

Hej dziewczątka! ;)
Rany Julek, stęskniłam się za Wami! Ostatnie tygodnie były dla mnie bardzo ciężkie, nie tylko ze względu na to, że rok się zaczął bardzo pod górkę. Pracowałam w międzyczasie nad estetyczniejszym wyglądem Kosmetykova. Przyszedł czas na zrobienie nowego, własnego logo, nagłówka i ustawienie innego szablonu. Nie wiem, jak Wam, ale mnie bardzo podoba się nowy wizerunek ;)

Największy problem w całej tej wojnie z HTML-em miałam w momencie wstawiania buttonów społecznościowych. Byłam pewna, że jeszcze chwilka i osiwieję, aż wreszcie udało mi się :)
Specjalnie dla Was założyłam Twittera i Instagram, abyście mogły dzięki nim zobaczyć, co u mnie słychać :)
Zapraszam oczywiście do klikania, obserwowania i komentowania, na pewno sprawi mi to wiele radości :)

A teraz, nie trzymając Was dłużej w niepewności, zajmę się głównym tematem notki :)

Dzisiaj na tapecie mamy żel do kąpieli w zupełnie innej postaci, niż dotychczas spotykałam na sklepowych półkach. Mowa o Balea Exotic Shower- Żelu pod prysznic, przypominającego... żel do golenia!

Zakupiłam to cacko podczas zakupowo- baleowego szału (udało mi się trafić na likwidację sklepu z niemiecką chemią gospodarczą, gdzie ceny były obniżone i jeszcze spokojnie dało się je negocjować ^^). Przyciągnął on moją uwagę dlatego, że jest... niecodzienny, a ja takie ciekawostki wprost uwielbiam! Sprzedawczyni chyba też to zauważyła, bo wyciągnęła mi go gdzieś z dna szafki xD

W opakowaniu znajduje się 150 ml produktu o przyjemnym, słodkim, owocowym zapachu. Faktycznie, śmiało można kojarzyć go z żarem tropików :) Wydobycie produktu umożliwia aplikator, dosłownie identyczny, jak w przypadku żeli do golenia. Jest to w zasadzie największa wada tego produktu- trzeba nauczyć się z nim obchodzić, bo inaczej pryśnie nam za dużo, albo zgrabnie ominie rękę, czy myjkę.

Jeżeli już nauczymy się obsługiwania tego ustrojstwa, to największy problem z głowy :) Kolejne zalety tego produktu to przede wszystkim jego wysoka wydajność. Nie jestem w stanie stwierdzić, na ile kąpieli/pryszniców wystarcza, ale bardzo dobrze się go rozprowadza po ciele i naprawdę, nie trzeba wyciskać od razu pół opakowania, a to duży plus. Wystarczą mniej- więcej dwie porcje takie, jak na zdjęciach poniżej :). Sam zapach również dość długo pozostaje na ciele, skóra ładnie się oczyszcza i przede wszystkim nie pozostawia uczucia suchej, ściągniętej skóry.

Konsystencja tego robaczka zaraz po wyciśnięciu, no cóż, wygląda może mało estetycznie, ale nie to jest najważniejsze. Przypomina w dotyku lekko rozwodnioną galaretę, która dosłownie w kilka chwil zamienia się w.. piankę :) *na zdjęciu widać, jak dosłownie 10 sekund po wyciśnięciu na pomarańczowej "galarecie" powstaje biały osad- wyżej wspomniana pianka* całość po roztarciu na ciele przypomina konsystencję musu.
Tu macie zdjęcie zrobione może z 20 sekund później, już w czasie cykania "tej najlepszej" fotki. Jak mówiłam, stan skupienia tego żelu zmienia się w mgnieniu oka :)

WADY:
- Dozownik, który może wystrzelić produkt w kosmos, lub zaserwować nam niebotyczne jego ilości
- Opakowanie jest dość śliskie i łapanie go mokrymi łapkami może być lekko stresujące.. :P

ZALETY:
- Świeży, przyjemny i mocno owocowy zapach
-Zapach długo utrzymuje się na skórze
- Intrygująca konsystencja jak na produkt do mycia
- Świetna wydajność
- Nie wysusza i nie ściąga skóry
- Poręczne opakowanie
- Nie podrażnia skóry
- Plus pięć do ciekawskich spojrzeń na basenie/siłowni :P

CENA:
- Tu ciężko mi powiedzieć, jak cenowo wygląda on w drogerii DM i czy jest dostępny jeszcze, bo to podobno była limitka. Ja moją dorwałam w cenie 9zł/sztuka :)


Używałyście tego cudeńka już kiedyś? A może jesteście baleamaniaczkami?
Bez względu na to dzięki za poświęcony czas, zapraszam do komentowania i oczywiście do spoglądania na inne portale, gdzie Kosmetykovo już jest :)

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Dbacie o pazurki? Dbam i ja! :)

Cześć! :)

Witajcie moje kochane, kosmetykove czytelniczki :)
Dawno nie pisałam do Was. Żałoba po mojej kochanej kici rozwaliła mi trochę schemat mojego życia.. W sumie sprawy rodzinne też. Ale mówi się trudno i żyje się dalej! Dzisiaj postanowiłam opowiedzieć Wam co-nieco na temat moich sposobów pielęgnacji dłoni i paznokci. Jeżeli macie moje kochane jakieś dobre rady i spostrzeżenia, piszcie, Wasza opinia na pewno mi się przyda :)
Ta mała składnica, którą widzicie na powyższym zdjęciu, to produkty, które pomagają mi w walce o piękne dłonie.  Mam nadzieję, że zdjęcie jest dość wyraźne, w każdym razie, postaram się opowiedzieć Wam po dwa zdania o każdym z produktów. To co, zaczynamy?

1. Oliwka do skórek i paznokci o zapachu brzoskwiniowym z allepaznokcie - Kupiłam go nad morzem na stoisku w czasie wakacji, buteleczka mieści w sobie 15 ml oliwki. To był mój pierwszy krok do olejowania paznokci :) Koszt ok. 7 zł
2. Olejek rycynowy - Kto by pomyślał, że olejek.. na zaparcia (przeczytałam na wlepce) może działać na paznokcie! Wiele z Was chwali sobie jego działanie (podobno wzmacnia także i pogrubia rzęsy!) Cena: różnie, ja za 100ml zapłaciłam ok. 10 zł)
3. Samoróbka z olejów. - Mikstura, którą "na zimno" wcieram w pazurki. To połączenie olejku arganowego, rycynowego, oliwki i witaminy A+E (przynajmniej taką mieszankę składników teraz pamiętam.. :)
4. Olejek arganowy - najsłynniejszy olejek w blogosferze- :) Działa na włosy, skórę i paznokcie. Pewnie naczytałyście się już o nim tyle razy, że nawet nie ma co się powtarzać :) Kupiony za ok. 20 zł
5. Miękkie i Zadbane skórki z Eveline- powiem Wam, że to mój pierwszy preparat do usuwania skórek. Po kilku użyciach jestem z niego bardzo zadowolona :) Jest wydajny, skórki schodzą w mig, nie narastają i nie są już tak bardzo agresywne :) Cena ok. 12.90 za opakowanie.
6/6a. Diwy paznokciowej pielęgnacji. Odżywka 8 w 1 z Eveline (ta prawie pusta) i Paznokcie twarde i lśniące jak diament. Mimo tego, że wiele osób skarżyło się na działanie formaldehydu, na moich paznokciach nie narobiły szkód a wręcz przeciwnie, są wzmocnione, błyszczące i przede wszystkim całkiem długie :)  Stosuję je naprzemiennie, według wskazań producenta: Codziennie przez 3 dni nakładam jedną warstwę, czwartego dnia zmywam i zaczynam zabawę od nowa następnego dnia (nie, nie mieszam 8w1 z diamentową, gdy robię warstwy) :) Oczywiście używam zmywacza bez acetonu! Cena podobnie jak w przypadku preparatu do skórek.
7. Sensique cukrowy 2-fazowy peeling do rąk o zapachu pomarańczy. Nowość w moim kosmetycznym asortymencie. moja ocena po trzytygodniowej znajomości- lubię skubańca, ale o nim dokładniej napiszę w osobnej notce :) Kosztował chyba jakąś dyszkę :)
8. Oliwka dla dzieci Bambino - Zapach dzieciństwa! Nadaje się do masażu dłoni, nawilża i pielęgnuje skórę. koszt ok. 8 zł,
9. Kremy do rąk - Dziewczyny, chyba nie muszę Wam mówić, jak ważne jest nawilżanie dłoni! Ja wyszłam z założenia, że posiadanie zapasu kremów to dobry pomysł. To, co widzicie (dwie tubki i dwa pudełka z pompką) to ledwie część z nich, co najmniej ze trzy rodzaje walają mi się jeszcze po torebkach, szafkach itp :)
10. Witamina A+E - połykana jako suplement diety, czy wyciskana jako półprodukt do kąpieli dłoni lub do olejowania działa znakomicie :) Koszt ok. 5 zł
11. Polerka do paznokci Obey Your Body - poleciła mi ją znajoma, która pracuje w tej firmie kosmetycznej. Firma ogólnie zajmuje się sprzedażą kosmetyków z minerałami z morza martwego. Ja polerkę zakupiłam w promocyjnej cenie 50 zł. Żeby było śmieszniej, ma ona wymienne paski ścierająco-polerujące, które wymienianie są ZA DARMO. Ponadto oczywiście polerka podlega gwarancji! Jeżeli będziecie miały większy zasób gotówki, polecam! O niej więcej informacji również się pojawi.
12. Szczoteczka do paznokci - Chociaż na zdjęciu znajduje się szczoteczka w kształcie stopy, chciałam, żebyście wiedziały, że takowej też używam. Przede wszystkim, gdy chcę porządnie oczyścić skórę dłoni, lub sprawić, by peeling stał się dokładniejszy. Taka szczoteczka kosztuje może 3 złote? :)
13. Bawełniane rękawiczki - doskonałe do przeprowadzania kuracji parafinowych, jednak ja korzystam z nich tylko na noc, po przebudzeniu mam tak delikatne dłonie, że aż miło! <3 Ok 10 zł za parę :)
14. Cytrynka - wybielające właściwości soku z cytrynki znacie, prawda? :) Dostępna jest zawsze i wszędzie, co jest akurat jej największym atutem :)
15. Drewniane patyczki do skórek - Ich może nie ma na zdjęciu, ale są jak najbardziej potrzebne do pielęgnacji paznokci.
16. Obcinarki, pilniczki itp. - czyli to wszystko, czym możemy nadać paznokciowi kształt :) Pamiętajmy, że piłujemy tylko w jedną stronę!

Jak widzicie, jest tego troszkę. To może ja teraz opowiem Wam jak wygląda u mnie taki rytuał pielęgnacyjny. Lecimy po kolei.

 Krok 1:
Zaczynam od porządnego wymycia i wypeelingowania swoich dłoni. Myję je delikatnym mydełkiem, doszorowując np palce ubrudzone atramentem szczoteczką, po czym przystępuję do używania peelingu dwufazowego.
Mycie dłoni przeprowadzam przez ok. minutę kilka razy dziennie. Peeling maksymalnie dwa razy w tygodniu przez 3-4 minuty.

Krok 2:
Gdy dłonie mam już wypeelingowane, zabieram się za polerkę. Zaczynam od wąskiego, białego paska (ok.5-10 sekund), potem ten szary (5-10 sekund) i szeroki biały (max.30 sekund). Nakładam oliwkę na skórki, a płytkę paznokci pokrywam dwiema warstwami olejku i masuję je przez jakieś 5 minut.
Alternatywą dla tej metody może być zanurzenie paznokci w kąpieli olejowej na ciepło (podgrzewamy nieco olejki, żeby były bardo ciepłe, zanurzamy w tym dłonie na kilka minut, wynurzamy i masujemy.)
Polerowanie wykonuję raz na 2-3 tygodnie, więcej nie trzeba, efekty utrzymują się bardzo długo i są one bardzo widoczne, Olejowanie "na zimno" wykonuję 2-3 razy dziennie, najintensywniej przed snem :)

Krok 3:
Następny etap to usuwanie skórek, co wykonuję raz na tydzień, po czym maluję paznokcie jedną warstwą odżywki 8 w 1 lub diamentową. Przypominam, jedna warstwa dziennie przez trzy dni, czwartego zmywamy i zaczynamy od nowa :) Warto stosować odżywki naprzemiennie, tzn. seria tą, seria tamtą :)

Krok 4:
Krok ostatni: Krem! Duuużo kremu! Nakładam sobie (zwłaszcza na noc) dość grubą warstwę, wcieram w dlonie. Na noc, lub gdy mam dużo czasu, zakładam rękawiczki z bawełny i pozwalam kremowi wchłonąć. Do tego biorę tabletkę witaminy A+E raz do dwóch razy dziennie i jedną tabletkę skrzypo-vity na dzień.
Polecam także pomiędzy olejowaniem a nakładaniem odżywki przetrzeć pazurki cytryną i zostawić ją na ok. minutę :)

Oczywiście nie dopuszczam do tego, by ręce były suche, nie narażam ich na działanie detergentów, silnych środków czyszczących ani innych toksycznych substancji.
Wszelkie prace domowe wykonuję w gumowych rękawiczkach,
Nie obgryzam paznokci!
Ubieram rękawiczki, gdy na dworze jest chłodno,
Staram się również odżywiać zdrowo, by dostarczać organizmowi witamin :)

Dziękuję, że dotrwałyście do tego momentu :) Tak, jak się zapewne domyślam chcecie zobaczyć efekt, po niecałym miesiącu używania tego fantastycznego zestawu. Popełniłam więc zdjęcie swoich pazurków, trzymając oreo (a co tam dieta, dla Was nawet od niej odstąpię! :D)
Co sądzicie? Ma to szansę się udać, czy moje paznokcie są w stanie skrajnej beznadziei? Czekam na Was i Wasze opinie, a tymczasem lecę do pracy, kawa wzywa :)

Buziaki <3

poniedziałek, 7 października 2013

Czerwony jak cegła, czyli lakier Hean Colour Obsession Red

Hej słoneczka :)

Cóż, drugi tydzień na uczelni się rozpoczął. Ogarnianie, rozumienie tego miejsca to dla mnie istny koszmar, no ale jakoś daję radę :) Trzymajcie kciuki, aby było tak, jak dotychczas, to jeszcze jakoś przeżyję- oby nie było gorzej. Dzisiaj chciałabym opowiedzieć Wam o maleństwie, które już Wam pokazywałam, mianowicie o lakierku Hean Colour Obsession w kolorze czerwonym:

Tak, już na pewno go kojarzycie :) To słodkie maleństwo pozytywnie zaskakuje! Jego największą zagadką jest w zasadzie kolor, jaki prezentuje na zdjęciach- tu wyraźnie widać, że nasz koleżka wpada w pomarańcz, jednak na paznokciach wcale tak nie jest :) Zobaczcie same:
Tu wyraźnie widać, że lakier jest jaskrawo czerwony! Pędzelek jest idealny- nie za długi i nie za gruby, Bardzo dobrze rozprowadza się nim lakier nawet po kilku nałożonych warstwach- nie zostawia śladów, dociera gdzie trzeba, to zdecydowanie jego wielki plus.
 Lakier posiada kremowe wykończenie. W zasadzie jedna, grubsza warstwa w zupełności wystarcza, aby pokryć płytkę paznokcia intensywnym kolorem, bez przebić spod spodu. Nie smuży, nie bąbelkuje, nie rozlewa się- jego konsystencja jest świetna i taka pozostaje nawet, jeżeli lakier przez dłuższą chwilę pozostaje otwarty. Schnięcie? MEGA! Po niecałej minucie pierwsza warstwa (na zdjęciach mam dwie) była już sucha i gotowa na przyjęcie kolejnej dawki. Jeśli chodzi o odbarwianie płytki paznokcia, mogę zagwarantować, że jeżeli użyjecie jakiejś bazy nic się Wam nie stanie, płytka pozostanie nienaruszona :)
WADY:
- nie zauważyłam jak dotychczas


ZALETY:
+ Mocny, intensywny kolor
+ Bardzo dobry pędzelek, sprawdza się bardzo dobrze
+ Dobre krycie już po pierwszej, grubszej warstwie
+ Bardzo dobrze się zmywa
+ Bardzo szybko schnie
+ Nie smuży, nie bąbelkuje i nie rozlewa się
+ Nie zmienia konsystencji podczas malowania

CENA:
ok 5 zł/7 ml- jak dla mnie bardzo dobrze

Miałyście może lakiery z Hean? Jak u Was się spisują? Piszcie, czekam na Wasze komentarze :) Tymczasem idę się relaksować przy lampce wina, czekając na to, co przyniesie jutro :) Buziaki! 


wtorek, 1 października 2013

Woski Yankee Candle mam i ja!

Hej hej hej hej! :)

Tak, częstotliwość pojawiania się notek wzrosła w ostatnim czasie- yay, nareszcie! Myślę, że na nowo przywykłam do tego, żeby kontaktować się z Wami jak najczęściej. Nie zepsuje mi tego nawet fakt, że jutro pierwszy dzień na studiach magisterskich. Szczerze mówiąc, trochę się boję... Ale nic to, dam radę! ;) Właśnie się odstresowuję, patrząc na taki obrazek:
Przed tym pierwszym, bardzo trudnym dniem postanowiłam zrobić coś dla siebie. Wypatrzyłam, że we Wrocławiu moim kochanym można kupić produkty Yankee Candle stacjonarnie! Więcej informacji na temat ich dostępności znajdziecie tu:
Wracając do tematu. Ja, jak to ja, gdy się na coś napalę, poszłam do mydlarni, stanęłam przy półce i po kolei niuchałam wszystkie tarty chyba z pół godziny (naprawdę uzależniające zajęcie, polecam!), aż w końcu dokonałam bardzo trudnego wyboru. Do domu wróciły ze mną dwa słodkie maleństwa o zapachu Black Cherry i Waikiki Melon.
Jedna taka malutka, spokojnie mieszcząca się w dłoni tarta waży zaledwie 22 gramy, ale jej zapach jest tak intensywny, że spokojnie starcza na 8 godzin aromaterapii :)Wosk topi się bardzo szybciutko a aromat dosłownie rozchodzi się na całe mieszkanie w ciągu kilkunastu minut. 
Od paru godzin topi się u mnie i pachnie Waikiki Melon, wzięłam tylko jedną czwartą tarty, a ta, nawet po ponownym rozpaleniu daje przyjemny zapach, który jest bardzo owocowy, energetyczny i świeży :) Takie coś to ja rozumiem!
 O woskach z YC dowiedziałam się głównie dzięki Wam, drogie koleżanki po fachu. :) Najpierw podziałały na mnie wizualnie, potem dotarło do mnie jak urocze nazwy mają te maleństwa a dzisiaj, to już po prostu odpadłam :) Wiecie co? Chyba sobie założę taki mały notesik, w którym będę przyklejała sobie wszystkie nalepki z wosków, jakich używałam i zrobię z nich zestawienie ulubieńców ;) Jak mi się uda, może wypróbuję kiedyś wszystkie? :) 
A teraz tak z innej beczki. Jakie zapachy Wy polecacie, które są według Was najlepsze, na które warto się pokusić na początek? :) Czekam na podpowiedzi :)

poniedziałek, 30 września 2013

Moja wygrana z HEAN :)

Witajcie moje kochane słoneczka ;)

Dzisiaj chciałabym przedstawić Wam nagrodę, którą upolowałam w konkursie, organizowanym na fanpage'u HEAN :) Paczucha przybyła do mnie bardzo szybko! Czekałam może 3-4 dni. Paczkę odebrałam dokładnie w piątek, 27 września. Odbieranie jej było lekko niekomfortowe, bo akurat, gdy zadzwonił listonosz, szykowałam się do wyjścia i świętowania z Miśkiem naszej drugiej już rocznicy <3. Z maseczką na twarzy i poowijana ręcznikami poleciałam otworzyć drzwi i już po chwili w moich rękach znalazła się taka oto paczucha ;)

Nie musicie pytać, jak bardzo wysoko skakałam z radości, wiedząc o tym, że już do mnie trafiła. Niecierpliwość i ciekawość zżerała mnie od momentu, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Poziom mojej ekscytacji wzrósł jeszcze bardziej, gdy w środku znalazłam karteczkę i trzy małe zawiniątka, które dane jest Wam zobaczyć poniżej:
Zrobiłam czym prędzej zdjęcie dla Was (dlatego wybaczcie, że jakość z telefonu a nie lustrzanki, akurat się ładowała xD) i zabrałam się do rozpakowywania. Jak się okazało, wygraną były:

1. Hean Colour Obsession Red, kremowy lakier do paznokci (recenzja już niebawem, zakochałam się w nim!) W tym świetle może się wydawać lekko pomarańczowy, ale wierzcie mi, jest czerwony :)
2. I <3 HEAN, lakier świecący w ciemności! (Haha, autentycznie, to działa!)
3. Paletka trzech cieni  Colour Celebration nr 273 w odcieniach fioletu (bardzo ładne, dobrze napigmentowane i elegancko rozprowadzające się- recenzja niebawem!)
I jak Wam się podobają nagrody? Miałyście może któryś z tych kosmetyków i jesteście z nich  tak samo zadowolone jak ja? Czekam na Wasze opinie <3

poniedziałek, 23 września 2013

"Ale jaja", czyli o szamponie jajecznym made in Poland + małe chwalipięctwo :)


Hej dziewczątka moje kochane :)
Zdziwione obrazkiem na górze? Tak sądzę :P Dzisiaj za wstęp do notki postanowiłam użyć własnej koszulki xD Jesteście ciekawe, co będzie dalej? No to zachęcam do czytania, jednak przed lekturą zapraszam do polubienia fanpage'a Kosmetykovo na facebooku! :)



Dziś opiszę Wam gościa, którego nie spodziewałam się nigdy przedstawiać. Pewnie nie raz każda z Was słyszała o babcinych metodach pielęgnacji włosów za pomocą piwa, drożdży, czy innych specyfików. Ja wśród nich wyłapałam patent ochronny "na jajko". Pomyślałam sobie "Jajko na głowie? Nie dzięki, wolę w jajecznicy xD". Robiąc zakupy w pobliskim, osiedlowym markecie musiałam zajrzeć na półkę kosmetyczną.Choć nie jest ona tak wypasiona jak te w centrach handlowych, coś mnie do niej przyciągało. Tym "magnesem"  okazał się być szampon jajeczny z Barwy. Popatrzyłam szybciutko na czynniki decydujące o zakupie (skład i cena, wiadomo^^) i postanowiłam go sprawdzić.

Buteleczka zrobiona jest z przezroczystego plastiku, której kształt ułatwia chwytanie nawet przy wilgotnych dłoniach. Opakowanie zawiera 300 ml produktu.
Konsystencja szamponu jest bardzo przyjemna. Nie jest lepki, nie klei się, choć ma tendencje do "ciągnięcia się", gdy wylewamy go z buteleczki. Kolorem przypomina żółtko, zmieszane z jakimś perłowym płynem, co bardzo ładnie komponuje się z brązową zatyczką. Jeśli chodzi o zapach tego szamponu, kojarzy mi się zdecydowanie z... męskimi perfumami^^ Nie jest w żaden sposób chemiczny, zapachu (nie daj Boziu) przeterminowanego jajka także nie uświadczymy. Jest naprawdę przyjemny,  a jego intensywność zanika z czasem
 Teraz to, co zapewne dla Was najważniejsze. Szampon w składzie NIE ZAWIERA SILIKONÓW.
Producent wyraźnie zaznacza to na tylnej etykietce. W składzie jednak znajdują się SLS-y, na które możecie reagować różnie. Na moich włosach nie robią one większych szkód :) 

 

Muszę przyznać, że umyłam nim włosy dwukrotnie (jak na razie), tyle samo razy użyła go moja Madre i powiem Wam, że jestem pozytywnie zaskoczona. Szampon faktycznie działa na włosy, są miękkie i puszyste, układają się ładnie i co najważniejsze nie odstają we wszystkie strony świata :) Jeżeli tak będzie się dalej zachowywał, prędko nie zniknie z mojej łazienkowej półki <3

WADY:
- Zapach szybko zanika
+/- Średnia wydajność
+/- Jest lekko "ciągliwy" przy wylewaniu z buteleczki

ZALETY:
+ Przyjemny zapach
+ Dobrze się pieni
+ Brak silikonów
+ Widoczne i szybkie efekty
+ Włosy są pełne połysku i świetnie się rozczesują
+ Dostępny nawet w osiedlowych marketach!

CENA:

- Niecałe 5 zł/ 300 ml !

Używałyście może tego jajecznego skarbeńka? Chciałybyście go wypróbować? Czekam na Waszą opinię, <3

Dzisiejszego posta chciałabym zakończyć małym aktem chwalipięctwa :) Wstając z łóżka, liczyłam, że ten tydzień zacznie się w miarę dobrze. Nie spodziewałam się jednak, że będzie AŻ TAK dobrze :) O co chodzi? Zgłosiłam się do konkursu na fanpage'u Hean, gdzie wybrać miałam jeden z kosmetyków z ich oferty i napisać, czemu właśnie jego wzięłabym na bezludną wyspę :P Odpowiedź i wyniki zamieszczam poniżej, tak się cieszę! <3

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...